Zamojskie impresje
pierzyny białych obłoków tłoczą się w zasięgu
wzroku wyglądam wiosny patrzę na obłe kształty
pośladków gracji i walające się grafiki
od stacji do stacji za drutami pingli okulary
z polaryzatorami tworzą wrażenie trójwymiarowości
nie pale papierosów nie odmierzam czasu pozwalam
chmurom płynąć i płyną szybciej niż zwykle
nagość czyni nas wzajemnie chłonnymi w łóżkowych
wygibasach
ona porusza się z lekkością pierwszych listków
co to tańczą za oknem na wietrze radośnie a gdy
pierdnie czyni rzecz z wdziękiem gdy się przeciąga
jest jak kot na dachu lśniącym jak symbol wolności
i miłość króla wyspy pygmaliona
jest jak niebo w ustach kobierzec z niezliczoną
ilością gwiazd co świecą na firmamencie nocy
głosząc narodzenie magii
pokolenie porno mieszkańcy kamienic czynszowych
nasłuchują dźwięków miłosnych i się modlą
o segregacje psychicznie chorych co się różnią
od nich samych
gracja uwielbia entartete kunst i moje didaskalia
odnośnie upadku miasta nie znosi neoklasycyzmu
czarnych czy brunatnych koszul uwodzących tłumy
broniących jej przed zdrajcami rasy