William Beckford (1760-1844)

Pijak pije aby zapomnieć tak ja buduję
monument ludzkiego cierpienia
jestem mecenasem sztuki chcę zetrzeć odległe
piętno plantacji trzciny cukrowej

Opłakuję sny o bogactwie wiatr spustoszył
latyfundia w które wsiąkał pot i krew
słońce czyniło świetlne refleksy
na grzbietach ciemnoskórych niewolników

przypominających orkiestrę wirtuozów grającą
„Requiem” Mozarta u którego pobierałem
lekcje muzyki

Błogosławieni pożyczający mi moje pieniądze
kredytodawcy dający za zbiory
których jeszcze nie ma każący sobie płacić
słony procent

Zwierzęta pracują na polu czuwają nad nimi
biali nadzorcy i czarni poganiacze
im udało się awansować w hierarchii są ponad
procesem rafinacji

Nasze faktorie napędzają gospodarkę
najbiedniejszych stać na łyżeczkę cukru
z Jamajki i herbatę z Chin płyną do was beczki
cukru by życie było słodsze

Powstać z niczego i korzystać z władzy jaką dają
pieniądze błogosławieni co mają królestwo na ziemi
żyją w wieży przyjemności w chłodnej Anglii


 




 

 

Index wierszy