Walek Dzedzej
Są tu z lat siedemdziesiątych twoi dzicy święci
pogujący bywalcy squatu przy Chłodnej
wkurwieni jak ty niedoceniony poeta
legenda warszawskich przejść podziemnych
w których śpiewałeś swoje protest songi
Grałeś kastanietami na gitarze akustycznej
i harmonijce ustnej kombinując w metrze lub tam
w Tompkins Square mając pomalowaną twarz
w barwy wojenne
Uznano ciebie za chorego psychicznie
który przekroczył granice tolerancji i wylądował
na aucie w Nowym Jorku gdzie przetrwał
zakonserwowany PRL
gdy ogarniała nostalgia za krajem ojczystym
było ci lżej
Emigranci z Village nazywali Cię „szczurem
subwayowym” reprezentowałeś najweselszy
barak w obozie nim umarłeś w przytułku
dla bezdomnych