Ventablack

I

punkt wyjścia
jestem w punkcie tym samym w którym byłem gdy
kredkami jako dziecko rysowałem mapę osobliwych
wieloświatów w nich to czarna dziura

nie urastała do miana kosmicznej katastrofy
czym innym nazwać odrzucenie brak oparcia
tak jakby mnie nigdy nie było

była bezdenna studnia i w niej metaliczne echo
wybrzmiewało złudną nadzieję że warto walczyć
a oryginalność to stan wewnętrzny
nierzeczywisty

jak realne docenienie splendor i podróże
no chyba że do szpitala w którym niedawno byłem
i wydaje się że niebawem będę ponownie

bo pluję krwią i trzeba zrobić bronchoskopię

II

minęło kilka dekad historia zatoczyła koło
czas złożyć foremki do ciasteczek i stempelków
nie smakowały nikomu moje „muffinki”
za wytrawne były

tak jak neoklasycystyczna muzyka Maxa Richtera
mogłem to przewidzieć bo przecież
wszyscy pożądają słodyczy szeleszczącej
w kolorowym celofanie

tego wszystkiego co świeci się i określa
z kim warto a z kim nie warto ustawić się by było
w życiu łatwo i przyjemnie

ludzie zawsze są ciekawi jedynie samych siebie
więc skąd te zdziwienie
w cenie jest słodkie mydlenie oczu nie tylko
w reklamach ale też w sztuce

odejdź za skomplikowany jesteś zbyt tani
mało wyrafinowany nikt tu
nie przytuli cię



 

 

 

 

 

 

 

 


 

 

 

 

 

 

 


 

 

 

Index wierszy