TRZY
Chciałem oparcia w pewności religii,
doznania odwzajemnionej miłości, odzewu
ze strony czytelnika, a otrzymałem Nic.
Miałem sen szczęśliwy choć już skończony,
pośród pachnącego bzu przy altanie
w sadzie kwitnących jabłoni.
Nie było warto traktować poważnie
dziecięcych marzeń, tworzyć zielnik pamięci
kredkami "bambino".
Nim to co widoczne zwiędnie i obumrze,
pierwszy umarł dziadek później inni umarli.
Przystanąć pomiędzy miedzą a gankiem,
brać się z życiem za bary, które i tak
ustawi nas w pozycji przegranych.
Żeby móc chociaż chodzić i czerpać z życia
co dobre pełnymi garściami.