Rozłogi
pamiętam brzeg wody łachy piaszczyste
las łęgowy i białe zawilce
odległe promieniste wzgórze porosłe dębiną
i klucz żurawi który po niebie płynął
na drugą stronę nie dotrę
w tej mętnej wodzie napuchnę kilkukrotnie
nic nie zrodzi się z moich trzewi
spocznę przy kłączach tataraku i trzciny
tu gdzie rechoczące żaby wygrywają pieśni
epigonów afirmując to co w skrzeku
który wtedy był w pełni a ja zapadłem w sen
kamienny gdyż uszło ze mnie życie
tak jak wartość pracy niewybudowany dom
nieposadzone drzewo niespłodzone dziecko
i nienawiść życia swego