Psalm kulawy
Zarabia na czerwone wino
strzyżeniem okolicznych psów.
Śpi z miną wynalazcy snów
do słońca wyroiwszy brodę.
Panie wykluczonym pozostaje tylko wspólnota snów okulałych
i dobra wola przechodniów strach przed zmianą pogody
humoru strażników z opieki społecznej
na paryskim trotuarze dla administrujących głód alkoholowy
jest piekłem wprawdzie nikt już kloszardów nie odsyła do obozów
z których nie ma powrotu ale nadal policjanci pacyfikują namioty
moim bezdomnym
By się nie dać jestem ogolony w czystej koszuli dbam o to
by jakoś wyglądać miedzy bistrami przebiegam osuwam się
w brud fizyczny który zarasta chyba zemrę na ulicy lub wyląduję
na chwilę w schronisku nim zejdę do metra tam czasami
pod kamieniami śpiewają świerszcze nie jest dotkliwy zapach
uryny i smak sikacza w plastiku odkąd zapomniałem o poezji
chronicznie
Panie zamknąłem oczy marzę tylko o śmierci chcę umrzeć niemy
w tej czasoprzestrzeni nie mam siły na samobójstwo
ta skaza ten dar i przekleństwo ciężar jest mi w grobie zbędny