Przedzimie
O tej porze w Zamościu dzieje się najmniej
w dżdżysty poranek na podwalu Nike z Samotraki
zapija smutki wspomina swoją młodość
nim straciła głowę dla wódki
okrywający ją chiton z delikatnie pomarszczonej
materii podwinie ściągnie płaszcz
pamiętający niejedną mroźną zimę rozłoży nogi
przed każdym
kto poczęstuje spirytusem zza wschodniej granicy
W małpim gaju pan Stanisław Wilk spogląda
na wyschłe jabłonie które kwitły - piło się przy nich
wino patykiem pisane On wizytuje swoje włości
a raczej to co po nich pozostało
Kiedyś jak okiem sięgnąć było wszystko jego
i wadery która nie pozwala mu iść z kompanami
w tany tak jakby Ci z niegdysiejszych lat
już będący w ziemi jeszcze żyli tu i nie odlecieli
do cieplejszego miejsca
o którym tyle mówią franciszkanie mieszkający
opodal placu wolności