Popłynę białą karawelą

można popłynąć poczuć zamiast białych ścian wiatr
obudzić się pod rozgwieżdżonym niebem na przylądku
dnia gdzie zawrót głowy jest jak jazda z góry
rowerem

wszystko przynosi nadzieje nic nie wskazuje
że jutro będzie inaczej białe ściany mrowieją
sprawiając wrażenie jakby czekały na coś więcej
niż zapach szpitalny

w którym brak kwitnącej jabłoni kształtu mniszka
pospolitego co rośnie przy drodze jest bardziej
dotkliwy niż zdiagnozowany guz mózgu

zbiera mnie na mdłości kończyny dolne odmówiły
posłuchu mówią że będzie dobrze wyjdę z tego
cało już wcześniej miało nie być przerzutów




 

 

 


 

 

 

Index wierszy