Pomarańcze z Jaffy

Moja łódź zawinęła do portu piękne są pomarańcze z Jaffy
uosabiają wszystkie wspomnienia o kraju przodków
Palestynie okupowanej przez Izrael
żyjemy w świecie sprzeczności idylliczny wizerunek ten kolonialny sen
za rogatkami miasta na skraju biblijnego królestwa
łzy obeschły! czy będę żyć dość długo by ujrzeć cię znów?
Wszystkich braci zjednoczonych by uporządkować wspólne sprawy
przy pracy w gajach cytrusowych
bez regularnych dopracowanych kształtów propagandy
co przynosi odrodzenie ziemiom zawłaszczonym
krainie jałowej i chaotycznej
tak orient na pierwszych fotografiach wyglądał
czekał na wybawienie odkrycie podbój
z perspektywy siodła obserwując terytorium wroga z góry

wojny są po to aby zagrabić mienie zabitych przeciwników
cudze nieszczęście stwarza okazje do zysku
będziesz płacił do końca swoich dni i nigdy się nie wypłacisz
właśnie tak działa przedsiębiorstwo Holokaust
z racji dalekiego pokrewieństwa z pomordowanymi
jest dochodowym biznesem dla niepokrzywdzonych bezpośrednio
akcjonariusze dostają słone dywidendy odgrywając rolę ofiary
w zmonopolizowanym procesie wiktymizacji
leżą na tropikalnej plaży popijając martini z parasolką
objeżdżają szkoły opowiadają dzieciom
o sześciokrotnym wyjściu żywym z komory gazowej której nie było
mają na własność Shoah nim zawiadują niepodzielnie
może uznają rzeź Indian i Ormian za ludobójstwo
jak będzie się to opłacać jeszcze nie teraz
a w ostateczności gdy zostaną zmuszeni by się podzielić

 

 

 

 

 

 

Index wierszy