Odrośl

Jak zielone drzewo zimą tracę liście,
minoga przyssała mi się do nogi
w nowojorskim SoHo lub Saratodze.

W każdym razie gdzieś tam, gdzie palec
błądzi po mapie jak ja po Jukonie,

w odnodze uliczek prowadzących donikąd.

Nie cierpię wcale, bo ci co cierpią
napędzają samospełniające się proroctwo,
bawię się doskonale, robię z patyków
tramwaje linowe, takie jakie są
w San Francisco.

Gram w kapsle to są moje główne atrakcje,
nie mam planu ani mapy,
praktycznie już nie chodzę, niebawem
zmienię pozycję na wygodniejszą
czyli czteronożną.

Chujowy mam koniec, tworzę swoje ostatnie
dzieła, a elita takiej tu nie ma, cisza
w drugim akcie wcielenia Deus ex machina,

chcę morfiny ja korzeń z suchej ziemi,
a tu cisza elity żadnej w Polsce nie ma,
nie rozpoznają wartości dzieła.





 

 

 


 

 

 

Index wierszy