Obozowy psalm

Bogu Wszechmocnemu

Usuń mnie jak zimorodka jeśli jesteś
ja nie mam tutaj żadnych krewnych ani w Afryce
tym bardziej w południowej Azji gdzie płaskowyż Dekan
drzewa sandałowe i zapach kadzideł

Nic mnie tu nie trzyma wiem że gdzie indziej żyją lepiej
niż pośród wiecznej zimy w której wszystko umiera
a na śmierci żerują obozowi medycy

Zawsze im jest mało precjozów waluty i kruszcu
które sortuje komando "Kanada" naczelny kapo wzmógł
nadzór od kiedy kupiono licencje na zabijanie
trudniej strażników przekupić

Buntu nie będzie obozowi funkcyjni i kapelani dbają
o spokój
obiecując królestwo niebieskie idącym do piachu

Śpiewając miserere "oto stoimy nad ziemią tragiczną"
tu na początku incipit jak wór pokutny
Mardocheusz głośno lamentuje nad losem kolonii żydowskiej
co stała się dymem i wiatr ją rozwiał

Chcę ulecieć nad wodę doznać spokoju uciszyć wzburzone
morze popłynąć w gnieździe które moją arką
powstać jak feniks z popiołów ocaleć



 


 

 


 

 

Index wierszy