Niebieskie kości

Byłem pisarzem w świątyni używałem glinianej palety
z trzema pojemnikami na atrament,
przyglądałem się „depozytom wotywnym” kamiennej figurce
z przykucniętym chłopcem z palcem prawej ręki w ustach,
ten motyw dobrze pamiętam, był częsty,
towarzyszył od początku aż do kresu cywilizacji znad Nilu.

Prawowici potomkowie faraonów,
szlachetni Koptowie mieszkańcy dzielnicy śmieciarzy,
wśród gór odpadów budują swój własny świat wasze dzieci.
Smród, miliony much, błoto. Setki ton śmieci.
Jesteście świadkami, do was wędrowała święta rodzina
z dzieciątkiem Jezus w cieniu tutejszych drzew
odpoczywała utrapiona.

Wiem, że pogardzają waszą niezłomnością ci co dokonali
podboju, że za dźwięk modlitwy w domach
spotyka was kara, bo nie można bez pozwolenia
poza świątynią chwalić pana,
miłującym pokój wyznawcom Allaha, to się nie podoba
i zaczęli palić kościoły, też o was pamiętam.

Na zachodzie jesteście skazani na zapomnienie,
poraziła ich błoga niepamięć,
nie ujmą się za wami, bo nadeszła era nowego Führera,
którego wyznają pożyteczni idioci
miłośnicy poprawności politycznej względem tożsamości
homoseksualnej, bez limitów dostępności
do narkotyków.

Wygoda i masowe wymieranie, skatepark w kościele,
magazyny, restauracje, mieszkania, hotele,
kościół się zawalił i ksiądz umarł
lub odjechał limuzyną którą podarowała mu sieć sklepów
wielkopowierzchniowych,

postawili tu w miejsce starej budowli znak czasu,
by mogli się modlić do bożka przeceny syci,
co nic ponadto nie pragną, jak tylko zaspokoić własną
chuć.

 

 


 




 

 

Index wierszy