nie lubię polski

„Wszelkie stadne skupiska to azyl dla beztalenci,
bez względu na to, czy są zwolennikami Sołowjowa,
Kanta czy Marksa.”

Borys Pasternak

mam gdzieś księgę rodzaju, rozchodu
i przychodu, sen o ałtaju. napis „żydzi do gazu”,
nabożną procesję żebrzących dziadów.
aukcje charytatywne fundacje i literacką kapitułę
rozdającą po znajomości nagrody z rękawa.

mam głęboko was w dupie szanowne pizdy,
i nie mniej wybitne chuje, z kulturalnych obwoźnych
scen polskich, objeżdżających miasta, miasteczka
i wsie.

gdyż jako doktor żiwago pasternak boris, łamie mnie
lumbago, to złośliwość losu, że pośród frustratów
speców od drobiu i żywca, przyszło mi żyć wśród
kartoflanej bolszewii.

gawiedzi chwalącej wyborny smak przecenionego
cukru z sieci carrefour, sprzedających po dziesięć kilo
przedsmaku edenu na osobę, to wszystko i nic nadto,
nad to rozmemłane gówno.


 

 

 


 

 

 

Index wierszy