Mobiles
patrząc na twórczość Alexandra Caldera
Mam w pięciu walizkach druciany Cyrk; motyle z papieru,
drewniane postacie niczym rekwizyty z teatru kabuki,
animowane figurki z korka i szmatek, lwa ze starej skarpetki,
portrety ze sprężyn i drutu. Model wszechświata,
czerwoną kulę słońca, ciał niebieskich, triadę świętą,
czerń, biel, czerwień w chromatycznej intuicji,
trzy główne akordy, w których piękny jest sam ruch w sobie,
gdy duże i małe przeciwstawne, opierające się, tworzy
jedną całość mrożącą krew w żyłach, jak budowa Empire State
przez pozbawionych lęku wysokości Indian z plemienia Mohawk.
Gdy zamykam oczy widzę kolejową stację, która już nie istnieje,
jak tu pozostanę przestanie istnieć też moje ocalanie,
może dotrę jeszcze kiedyś nad Sekwanę do trzech razy sztuka,
przejadę się pociągiem TGV z Paryża do Strasburga,
nie wiem, czy o tym mogą mówić wiersze, ale, skoro są życiem.
Ciekawe, czy zobaczę Kiki w wersji abstrakcyjnej
Alicję królową Montparnasse'u, Lulu na moście nad rzeką Liffey
po tym, gdy dosięgnie mnie kula i ja na zerwanym filmie
zapadnę w sen, mając nadzieję, że się obudzę.