LOGOS
Dnieją w sadzie jabłonie klasztorny wirydarzyk
dzikich róż w cieple zacisza kot leniwie się
przeciąga opodal gruszy podnosi łapę liże
i mruczy modlitwę z ogrójca pośród szeleszczących
drzew
Grzechy nasze współczesne wybrzmiewają tęsknotą
krain szczęśliwych krotochwilnych gdy rozum
śpi jak spał i nic nie obudzi was przez następne
sto lat
Ślepy gitarzysta z obrazów Francisca Goi który
to kochał piękną księżną Alby przewija się tu i tam
śpiewa krajobraz chmur ciężarny wszystko trwa
krótką chwile i płynie starym torem kończy życie
A jednak przyszedłem nie wyczekiwany nie spóźniony
pojedynczy nie rozdwojony Rozciągnięty w czasie
przez zasieki i okopy pomiędzy wielkimi
ojczyźnianymi zrywami i wojnami w tej historii
po raz drugi zostanę odrzucony