know-how
intensywne pocenie przelotna mowa ciała.
erystyka, heurystyka, Archimedes w łaźni
hydrant u nasady wsuwu posiadł zatrzask.
chmury karmazynowe niebo Nowego Jorku,
mBox bez pisania na serwetkach luz błogi.
to lepsze niż pisanie na poste restante,
mogę wyobrażać sobie że jestem kimś takim,
który rozwija baldachim wiklinowej maty.
nadgryzione jabłko z wielkiego tygodnia,
gdy świat powstawał z morskiej piany.
pamiętam widok z Empire State Building,
w milionach świateł linii papilarnych.
odcisk muszli kolorowe szkło witraży,
patrząc lewituję mógłbym utrafić w sedno.
w tę chwilę wesołą co jest świętą,
gdy czas płynął nam zbyt szybko
gdzieś na Greenwich Village, SoHo, TriBeCa.
możliwe że to tutaj w tokijskim burdelu,
tam gdzie nigdy nie będę, lub tu gdzie jestem.
frunąc z myślą nie ugładzoną, którą za nic
mają współcześni.
4 maja 2004