Józef Mesjasz

Po drugiej stronie brakuje mi tylko pór roku,
liści rozwijających się na drzewie, wiatru mantrującego
w pióropuszach traw.

A z plusów mam to co najważniejsze, jest już wszystko
jedno że ciało stało się pasztetem, i ręce z zimna
zgrabiały, że sypano piaskiem w oczy, a moją chorobę
traktowano jak worek treningowy.

I że nic nie miałem z pisania, bo podmiot zbyt żalił się
- jak świat, który odszedł, zamiast pęd chwalić
stając się przedmiotem pożądania.

A obrazy skwierczały, trzeba je wszystkie spalić, zmyć
czerwień krwi bezdomnego Józefa Mesjasza,
ponoć jego miejsce pobytu to Krzywe Koło 7 (w bramie)
Niech spieprza, dziad! "Ja to tępię panie" tych wszystkich
z Tworek "pacykarzy".





 


 

 

 

 

 

 


 

 

Index wierszy