Gra z czasem na zwłokę

gra z czasem na zwłokę w kości - boli w krzyżu,
głód ustępuje, dałem mu odpór tym co na talerzu
u sąsiada niedojedzone. stąd deja vu, gasną lampy,
czarny kot przebiega drogę, rwą się ample,
droga w górę rzeki do źródeł jest wyczerpująca,

żyrandol przepastny mosiężny z Art Deco, to miasto
i jego kalejdoskop, gdy kolor wyblakł przy starcie.
parasol nieba i lustro weneckie w toalecie,
mierzy moje rozliczne potknięcia, przeinaczenia.
poziom dna, mój terminal na lotnisku, Skynet Digital
w kolorze blue -

tak to prawda, nie odróżniam bidetu od umywalki.
czy szkła w stylu Biedermeier z Desy, od zwykłej
szklanki z baru mlecznego, zostało mi tylko kilka
złotych i wiele chwil mało przyjemnych które są
przede mną.

to tylko bugi, przelotnej bytności zwiastun,
dobriden nowemu światu świt - "arab w burnusie
nachyla się ku kurdyjskiej kobiecie która chroni
w dłoniach białego gołębia". płynie z głośników
muzyka klezmerów, to kapela Khevrisa, nie wiem
czy tak właśnie brzmią pieśni aszkenazyjskie?

w śnie płyną obrazy przeplatają się z dźwiękami,
dogasa mowa trawa, zakochani biegną boso po łące
składają papierowe origami fantazji miłosne diagramy.
tak jest w istocie, ja żyd wieczny tułacz Ahaswer
przybity myślami, po raz wtóry odchodzę przegnany.

Alexander Palace w Londynie nie wiem jak wygląda,
snowboardowy - skateboardowy - bmxowy zjazd.
"atak na szczyt Kilimandżaro zaczyna się o północy.
gwiazdy wiszą nisko, otaczają ze wszystkich stron,
jakby niebo waliło się na głowy. wielki wóz do góry
kołami. lodowiec lśni". - rozbiję głowę o powierzchnie
lodowej góry.


 

 


 

 

 

Index wierszy