GORE
(1)
Czy na imię ci Ho Chi Minh niosący światło Kominternu, co chciał uchodzić za Ojca Narodu tak jak dziesiątki mu podobnych celebrujących sprawiedliwość społeczną, w której imieniu zgładzono istnień tysiące, by dzieci mogły przeczytać o dobrotliwym wujku piewcy pacyfizmu.
A może nazywasz się Pasolini i chciałbyś przeżyć 120 dni sodomy pragnąc gdy będziesz martwy by znaleziono cię ze sterczącym penisem, ze spuszczonymi spodniami poplamionymi białą spermą, pośród zboża zabarwionego krwistoczerwoną posoką.
Przepowiadając swoją śmierć w dniu Wszystkich Świętych z rąk chrześcijan niedzielnych na wyimaginowanej plaży w Ostii, nie doczekawszy czekoladowych ekskrementów z pomarańczową marmoladą w agonalnej ekstazie.
Zobaczyć drugą strony otaczającego nas świata takim jaki jest, a nie takim jaki mógłby być, w rzymskim atrium chcą posiąść z trzewi moc witalną, gdy ofiara napięta jest jak struna a Wielka Nierządnica upojona krwią męczenników.
(2) Nad wodami niesie śpiew syren stary porządek w nowej szacie znajduje twardy grunt pod stopami bo czas to pieniądz, wiele jesteś wstanie znieść wiedzą o tym dygnitarze i zwykli zjadacze ryżu, ból bywa przyjemnością gdy ofiara stanie się oprawcą panem życia i śmierci.
Czarne Słońce wschodzącego izmu się zaćmi cesarza Hirohito, mieczem samurajskim wypatroszy jak rybę od stóp do głowy zgodnie z kodeksem Bushidō jak przystało na Herosa, nauczy pokory ludność Nankinu.
Tu jedyną świętość zaprzęgnięto do radła w Mandżurii uzdatnia wodę w oddziale 731, wyniki badań personelowi zapewnią nietykalność rzecz jasna dla dobra ludzkości, bo w świecie zachodnim trudno jest o dobre króliki doświadczalne.
Kłody o które można się potknąć trzeba obserwować bacznie nim się spopielą i odpłyną z nurtem rzeki w kolorze kwiatów sosny. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą coś złego wydarzy się na olimpiadzie.
|