Goodbye sayonara

pierzaste palce jak lotki strzał przepływają
po wyższych warstwach troposfery
chmury w postaci włókien kłębów pierza
lodowych chorągwi które przeszły
szlak bojowy spoczęły u wrót avalonu
jest mglisto i dżdżysto

polegli tacy jak obi-wan kenobi dostąpili
ziemi kobiet spacerują pośród sadów jabłoni
i wiśni są pośród nieustannej wiosny
w żywocie wiecznym w krainie za mgłą
w miejscu równoległym w miejscu świętym
za zasłoną obcują z przedwiecznym

jak to by było gdyby mnie ludzie docenili
jestem człowiekiem z krwi i kości
którym powodują ludzkie namiętności ambicje
i obsesje zbudowany ze słów fragmentów
rozmów i pępowiny tym przed którym
się zakrywa twarz i nic co jego nie chce się
nawet za darmo by nie zapeszyć

opowiadam pradawne historie ze szkapą
patrzę na konstelacje gwiezdne gdy pegaz
uderzył kopytem w skałę powstało źródło
poświęcone muzom na stokach helikonu
córko mnemozyny która była uosobieniem
pamięci mam coraz mniej czasu omija mnie
miłość a na plecach nabrzmiewają czerwone
pręgi boskiej proweniencji





 

 

 


 

 

 

Index wierszy