Eugène Atget
Na tym fotograficznym portrecie, jednym z dwóch
wykonanych kilka dni przed śmiercią,
wygląda jak przygarbiony przedsiębiorca pogrzebowy
lub pracownik magistratu utrwalający ślady z miejsca,
w którym dokonano zbrodni.
Wczesnym świtem w wytartym palcie i w kapeluszu
na głowie, podążał na wyludnione ulice, które jeszcze
spały, by udokumentować w kliszach pozbawionych
afektacji fasady budynków, kontury starych dzielnic,
na których biedacy handlują parasolami, abażurami
i wachlarzami, czyszczą buty i kominy, zbierają szmaty
lub pod kabaretem o wdzięcznej nazwie „infierno”
wykonują najstarszy zawód świata, są nieodzowną
częścią ulicznego spektaklu.