ERYK
(Erykowi który zapił się denaturatem na śmierć)
uskrzydlone sombrero pląsa igrając z duchem leśmiana
wiesz eryku więzienna wilgoć mnie też by przeszkadzała
niemożność swobodnego oddychania zamknięta przestrzeń
ta zza węgla i zawilców w igrce wilców-sjenów tęsknych
tęsknota za słońcem i chmurkami klaszczącymi w dłonie
one by mnie pociągały w knieje czochrając moje włosy
promienne od niebiańskiego światła i złotych łanów
czerwonych maków polnych wyznaczających dzień wyjścia
i przyjścia wierząc że początek i koniec można spotkać
jeszcze raz w nieistniejącej przestrzeni speluny
w nieistniejącym hotelu niegdysiejszym który pamięta
czas swojej świetności której ty nie doświadczyłeś
mury pamiętały oficynę wydawniczą braci pomarańskich
pana rejenta leśmiana z południowego skrzydła secesji
i kamienicę przyległą kwiaciarni z napisem antyczna
ale ciebie nie zapamiętały tylko przelotne lustra
szeptały pijane że za pięćdziesiątkę wódki wyczarujesz
niespełnione sny o godnym życiu na ulotnych serwetkach
które wiatr rozwiewał bo pamięć ludzka nie sięgała
pomocnymi dłońmi w zamkniętą księgę spełnienia