Epitafium

język umiera bo nie jest nikomu potrzebny
tak jak hymny pochwalne i dziękczynne litanie
zwyczaje o których pamiętać nie warto, one odejdą
wraz z ludźmi starymi

w wielki piątek niosą z wiosek krzyże do miasta
na zboczu domy są jak fortece wkomponowane
w literę gamma

od rana do zmroku rozbrzmiewają dzwony katafalku
jagnię paschalne - liturgia męki pańskiej, jutrznia
wielkiej soboty, niedziela - radosne zmartwychwstanie
zbawiciela, tłumy wiernych

feeria barw, gra świateł, balony lecące w górę
by odeszło złe przeznaczenie
jak perspektywa pracy która tu jest niepewna
bo tylko cisza i wiatr w otworach okiennych

kamieniarz z wyimaginowanego prastos gra ze sobą
w tavli, zlicza historie w kościach
ponoć stare drzewa w ogrodzie nie tęsknią za
wielkomiejskimi atenami, czas płynie powoli

a młodzi już dawno stąd wyjechali (szczycąc się tym
że ostatni z nich zgasił światło i żeby nie zapeszyć
zrobił tfu!)





 


 

 

 

 

 

 


 

 

Index wierszy