Dzień pijany
iskrzy się słońce wrześniowe jarzębina czerwienieje kołyszą
na drzewach liście złote trawy pośród których kasztany
i ostatnie w oddali pszczoły bardziej nerwowe niż zwykle
jesień jest porą melancholii i ja płynę ulicą z muzyką
z koszy na śmieci wydobywam co lepsze kąski lub jak ten
spoglądający w okno lśniącej witryny śnię nowe ubranie
na miarę swoich nieograniczonych możliwości
znawcy rzeczy kolekcjonerzy wyszukanych bibelotów
z rozlicznych podróży do odległych lądów przysiadają
na ławce robią pamiątkowe zdjęcia na tle zabytków miasta
zaś pary zakochanych wyznają sobie miłość dozgonną
i myślą o przyszłych dzieciach które może nie będą od rana
do wieczora takie jak ci co mają rozchwiany receptor równowagi
popadając w zachwyt lub niekończące się pijaństwo