COGITO ERGO SUM
(Michałowi Wiśniewskiemu mojemu idolowi)
I
Ze zdartej płyty Niny Simone wypłynę ku południu,
ku dniu w którym słodkie magnolie w ogrodzie zakwitną,
Boże jak mi dobrze, jak błogo móc dzień nowy witać.
Strange Fruit - Billie Holiday, Lady Day, do słów
Allana.
Duszo moja rogata, muzyko czarnych. Jak czarna kawa
brazyliana, i czarne owce w cudnych manowcach.
Tańczę na klepisku boso, a ptaki wlatują we włosy.
W koronę drzew, topola wysmukła pyli, kotkom markotnym
biały puch, a na gałęzi marzenia zawisły.
Gdy je odetną one ulecą, pójdą gniewne w wolną
przestrzeń oniryczną.
Zamieszkają w mojej głowie: Kapelusz, Karty, reszotki,
reszki, Kawa brazyliana, Kaszanka, Kiełbasy dwa pęta,
Kelnerka, Podajka, Kieszeń, Kieszeń boczna, wewnętrzna.
Kapelusz twardy, Sztory, Kadryl, Fusy, filmowe kadry.
I narkotyczne sto procent soku ze świeżych owoców.
II
Nikt mnie nie kocha, witam kochany Michałku,
tu pisze Gosiaczek, stratosfera to nie nasza sfera
to tylko disco polo. Tomek z Radomska ten co jeździ na wózku
mówi do pana Burdy „Jeżeli dalej będziesz zajmować się
tym czego nie lubisz, możesz nabawić się poważnej choroby”.
Ciut wyżej będzie udawał że podszywał się pod niego
jakiś świr koleś głupi, który zabawił się jego nickiem.
A alter ego podpowie mu, by nie zmieniał nicka bo nie sądzi,
żeby ten tchórz co podszył się pod Ciebie
po przeczytaniu kim jesteś, zrobił to powtórnie.
Chyba tak nisko nie upadł jeszcze.
A ja jestem w szafie trupem asertywnym. Podstawiam
sobie nogę, by polecieć na ryj na pysk, życiem pijany
w sztok, bo zadałeś mi bobu! Och co za rym Cym cym,
żaglówka jak kamień przez Boga rzucona na szaniec.
Myślę więc jestem, nie jestem jaki jestem,
skoro wciąż się doskonale, upadam i powstaję.