Co widać a czego nie widać

Elizabeth Wiltsee

Święty spokój jest najdroższy odwaga się zdewaluowała
w tej wielkiej metropolii ma wartość mniejszą
niż jeden grosz

nie interesuje mnie konsumpcjonizm i sofizmat rozbitej szyby
protestujący na ulicy czy nurkujący w kontenerze
freeganie przedstawiciele generacji X lub Y
z pokolenia klapek i iPodów
niebo zawisło szybki trzepot skrzydeł ptaka i cisza
słowa więzną w gardle milknę

A gdyby tak skręcić za róg i nigdy nie wrócić
pomyślała Liz jej oczy pamiętają zapach utraconego raju
z którego pozostał pył
matematyki teoretycznej piękno struktur
Człowiek wyspa - wyspa wtłoczona w morską toń

mam napady szału pogrążam się w rozmyślaniach
pomarzyć dobra rzecz ludzie unikają mojej osoby
wymyśliłam sobie własny świat nauczyłam chińskiego
zapamiętując mandaryńskie słówka

Codzienna egzystencja byłaby znośna
ale tracę poczucie tożsamości
wpadam w złość nasilają się urojenia słyszę głosy
one pragną mojego samobójstwa

mówię do siebie Żyć długo i szczęśliwie jestem bezdomna
śpię obok drzwi probostwa Panie jakże wielu jest
tych którzy mnie trapią

senne miasteczko w nim szukam ukojenia
zanim zaszyję się na jakimś odludziu przestanę jeść
i umrę wrócę do domu

 

 

 

 

Index wierszy