Boże Narodzenie
Pan niebiosów obnażony! Ogień krzepnie, blask ciemnieje,
ma granice Nieskończony!
Jezusie kto cię tak bardzo oszpecił,
czy w twoje przyrodzenie trafiła jakaś zabłąkana kula
z Intifady, a może odłamek ze szrapnela z kart Apokalipsy
zdeformował twoją psyche.
Kobiety rumieniły się gdy patrzyły na twojego kutasa,
marzyły by stać się Amazonkami, i nie odczuwać
wszechogarniającej nudy.
Widziano ciebie obnażonego w Wielki Czwartek
w ogrodzie Getsemani, pośród tych samych drzew
oliwkowych które rosły w czasach pierwszej Epifanii.
Szeptano na mieście że jesteś grzeszny, że to wielki
skandal bo dla takiej cielesności nie może być żadnego
usprawiedliwienia.
W tym czasie wzgórze ukrzyżowania nie było gotowe
na przyjęcie złoczyńców.
Jeszcze ich nie wybrano większością demokratyczną
przez głosowanie skorupkowe,
a już na zgromadzeniu ludowym przekupnie i tłuszcza
krzyczy ukrzyżuj, ukrzyżuj odstępców.
Ściana płaczu w oddali migocze,
owa pozostałość po świątyni, miejsce oblegają istoty
bezgrzeszne.
Leonardo da Vinci przeczuwał na topolowej desce,
na odwrocie obrazu na którym "Św. Anna Samotrzecia"
ciebie.
Pomiędzy szkicem głowy konia i połową czaszki gdzie
światowładne dzieciątko bawi się z barankiem
symbolem swojej przyszłej męki i śmierci na krzyżu.
Lecz wprzód odegrajmy scenkę o Bożym Narodzeniu
gdy Maryi i Józefowi w drodze do Betlejem
odmówiono gościny.
Wszyscy jesteśmy dziećmi swoich matek,
w przyszłości odda życie za świat ten co nosi piętno
rerania.
Sufit z papierową Piniatą, piekielne moce siedmioma
grzechami głównymi,
siedem patyków przebija kształt pajaca co ma w sobie
obietnice pożądanej przez nas słodyczy.