Black Box

światy przelecą kometą

Dalej przez cienistą powłokę, w obłe wszechświaty,
przyjazne tym co tu posnęli, na obrzeżach Pacyfiku
lub kanapy. Patrząc w sufit - każda żywa istota
na ziemi umiera samotnie.

Piwniczne drzwi, wewnętrzne skrzynki z zabawkami,
lub te na listy, których nikt tu nie wysyła. Gdy byliśmy
dziećmi rysowaliśmy filozofie podróży, omijając
czarne dziury.

A dziś wstaję z łóżka budzę się na ulicy lunatykując,
odliczam koniec swego czasu. Każdy ma plan którego
przestrzega, od jednej kreski do drugiej, wszystko
może się stać trumną.

Una paloma blanca, sjena, malować skurwysynów
co się noszą na tym śmietniku luksusu, to już mnie
nudzi. Podobnie jak moje nieistniejące Toledo. Nic
bez przyczyny się nie dzieje, nie chcąc być sam, będę.



 

 

 


 

 

 

Index wierszy