Babcia
uschłaś babciu jak kwiat rododendronu w ogrodzie
opadłaś z sił słońce zaszło nad twoją siwą głową
oczy się zapadły w doliny spłowiałych traw
i leszczyn rosnących opodal płotu w sen
ten kompot z rabarbaru w kance który przynosiłaś
w żniwa i pajdę chleba ze śmietaną posypaną cukrem
na miedzy opodal ścierniska gdzie rządek snopków
ustawionych w dziesiątki do tej pory pamiętam
podobnie jak zbieranie źdźbeł
przygarbioną postać z wzorzystą chustą na głowie
idącą odświętnie w niedziele poboczem szosy
na poranną msze do kościoła na jego wieży bociany
uwiły gniazdo a wczesną jesienią odlecą